Rose & Damon
Była blisko, chciała być przy mnie,
ja przy niej chciałem blisko być;
Nie mówiła tego wprost,
widocznie jak ja, wolała się (z tym) kryć.
Gdy przyszła zła godzina,
w której musiała akurat stać obok mnie,
Myślałem, że tracę wszystko,
ją, własną głowę, radosne noce i dnie.
Wykaraskana zdawało się obojgu nam,
usiadła obok, gdy siedziałem sam.
Chyba wtedy oboje jakbyśmy zmienili
w tej kwestii swe zdania;
Gdy nagle się okazało,
że tamta sprawa;
Nie do końca,
doczekała się rozwiązania.
Szukałem sposobów na jej ocalenie,
ona w cierpieniu opuszczała ziemię;
Środków nie było widać, jej stan coraz gorszy,
nieraz by ulżyć w cierpieniu;
Trzeba zrobić coś niestandardowego,
tak zrobiłem, mniej cierpiała;
Przed odejściem,
podarowałem jej we (śnie) siebie samego.
Leżała na mojej klatce piersiowej,
i lekko, spokojnie oddychała;
Nic dziwnego, we śnie pokazałem jej łąkę,
po której wraz ze mną biegała.
Potem znalazła się inna,
lecz nie była tą, którą chciałem,
Nie była też tą drugą,
dla której zmieniłem zdanie,
powyżej opisałem, i... pokochałem.
I wszystko ułożyło by się dobrze,
wszystko sensu nabierało,
Lecz kolejne szczęście,
życie odebrało.
Ale to inna historia,
powiem tylko, że do pierwszej wróciłem,
Że mogę zapomnieć o niej...
jakim wielkim głupcem byłem.
Lecz ona zawsze czekała na niego,
no cóż będę żałował choć faktu tego.
(styczeń 2012)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz